Tak sobie czytam siebie z bloga i czytam. I myślę o tym... "Carpe diem" - za Państwa przeproszeniem. Po kilka zdań, raz na jakiś czas - wypada coś napisać. A człowiekowi, który w biegu jest - i przystanąć nie zaszkodzi. Innych, niewiernych - najwyżej, przeprosić wypada za styl spiralny wypowiedzi. Każdy dzień jest dobry....
Jak ten czas biegnie. Równo, nieustannie i nie spieszy się. Nie dostaje zadyszki (zapewne dlatego, że nie pali papierosów). Zawsze przybywa we właściwej porze, nigdy się nie spóźnia. Mija nas i się za nami nie ogląda. A jak mu zrobić zdjęcie, to potem okazuje się, że każdy jest inny! (To ile w końcu tych czasów jest?) :)
O ile mnie pamięć nie myli, bo stary już jestem - kiedyś uwielbiałem piesze wycieczki z aparatem fotograficznym. A były to czasy dziwne, bo sprzęt fotograficzny (jaki to on by tam nie był) można było kupić na każdym targowisku od naszych sąsiadów zza Buga za całkiem niewielkie pieniądze. A skoro nie był to sprzęt do zabawy, tylko do robienia zdjęć - z paczką prawie darmowych negatywów chętnie mi było przemierzać wszerz i wzdłuż piękną okolicę, w której mieszkałem. Wystarczyło kilka minut, by znaleźć się pod wpływem zielonych łąk, zimnych jezior, niezbadanych do końca torfowisk, malowniczych pagórków i wszystkiego tego, co tam jeszcze było i pędziło swoje niezależne i intymne życie. Niezwykłość krajobrazu - podkreślały pory roku w oprawie światła z mieszanek chmur i czystego nieba. Częste przechadzki pokazały, że to samo miejsce za każdym razem wygląda inaczej. Przynajmniej - potencjalnie inaczej. Raz intrygująco w detalach, innym razem - zaskakując ogólnym wrażeniem.
... Czytaj więcej »
Tydzień po tygodniu. Godziny. Minuty i sekundy. Odmierzamy czas - a on biegnie dalej. Nietrudzenie, niezmiennie. Chociaż odnosimy wrażenie, że raz szybciej - raz wolniej. Szybciej, gdy chcemy, by nie przeminął, wolniej - gdy chcemy mieć coś już za sobą. Kolejna względność? Czy tylko takie nasze czasu, z gruntu fałszywe wyobrażenie? Czy technika fotografii wskazuje na to, że nie potrafimy być obiektywni? Nie. Czas jest jednolity ale poddaje się manipulacjom nastrojów. Spytam: czy pamiętacie tablice naświetleń? Takie ruchome kółka z oznaczeniami czułości, czasu i przysłony? Albo światłomierz? W każdym z tych mierników to wypadkowa dwóch z trzech wartości określa ostateczne, prawidłowe rozwiązanie. I za każdym razem to czułość przyrządu jest najpierwsza i najważniejsza. Pozdrawiam. :)
To stało się tak szybko... Czasami mówimy tak ze smutkiem, a wokół
pozostaje żal, niedosyt i poczucie straty. W naszym umiłowaniu jest
jednak zgoła inaczej. Migawka czasu. Proces zatrzymany w kadrze. Na
dłużej, albo... jeszcze dłużej. Niekiedy - takie pstryk - a ocieramy się
o niezapomnienie. O dłuższą od chwili obecność. Ta względność czasu
urasta do rangi bytów lub zniknięcia bez śladu. Dlatego warto być...
Bądź spokojny.
Już czekają na ciebie
puste obietnic pokoje.
Tam prowadzą
ślepych
korytarzy lamperie
i aleje fasad olejnych
z domów świeżo na chwilę odtęchłych
malowanych
jak szminką
różowo
tylko
od jednej strony.
Drogą
bez wspomnień
i widoków
od wstydu skurczonych
spełnionych po brzegi wychodków.
Tam
zamieszkasz
i słowa
jak zechcesz
ustawisz całkiem swobodnie
w okiennym przeciągu powietrza.
Jak widzę, na razie piszę sobie - a muzom. "Jeszcze dzień, jeszcze dwa a wszystko się odmieni" - to w tej sytuacji cytat niezbędny i nieśmiertelny. Jestem jak pamiętnik w szufladzie zamknięty. Dla potomnych. Dla wtajemniczonych.
Niby nie powinno mieć żadnego znaczenia, od której strony obrazujemy świat. A jednak. Punkt widzenia nie tylko określa to co dostrzegamy, ale wpływa również na wyraz kolorów w ostatecznej fotografii. Co prawda, możemy sądzić, że określony układ przedmiotów jest identyczny a przestrzeń niczym się nie różni niezależnie skąd kierujemy obiektyw, ale w rzeczywistości jest inaczej. Wystarczy mały eksperyment. Szybko przekonujemy się, że w jednym przypadku obraz jest nasączony barwami, w drugim kolor ustępuje strukturze. Kolor, schodzi na dalszy plan. Tak. To ma znaczenie. Jak w życiu. Albo z prądem, albo pod prąd. Albo z lewa, albo z prawa. Twarda rzeczywistość, kontra odczucia. Magia koloru przeciw brutalnej, prozaicznej wykładni świata. A światło? Zależy po której jest stronie (z nami, czy przeciw nam :)
A kiedy liście spadają za oknem, nie czujemy w sobie ostatniego drżenia powietrza. I martwej ciszy. Nie jesteśmy zresztą w takiej potrzebie. A może nawet, nie dziwi nas ten skok w przestrzeni z nadmiaru wilgoci. To dla nas nie znaczy zbyt wiele. My nigdy nie jesteśmy gotowi... Zastanawia i fascynuje kameralność zamglonego krajobrazu, tego odcięcia od dalekich planów, szerokich horyzontów i wyostrzenia poglądów. I odosobnienie. Jak w przeznaczeniu, w którym choćbyś zamierzał - i tak daleko nie uciekniesz od siebie. Subiektywnie odnajdujesz się. Wokół ciebie - spokój i zgaszone kolory.