O ile mnie pamięć nie myli, bo stary już jestem - kiedyś uwielbiałem piesze wycieczki z aparatem fotograficznym. A były to czasy dziwne, bo sprzęt fotograficzny (jaki to on by tam nie był) można było kupić na każdym targowisku od naszych sąsiadów zza Buga za całkiem niewielkie pieniądze. A skoro nie był to sprzęt do zabawy, tylko do robienia zdjęć - z paczką prawie darmowych negatywów chętnie mi było przemierzać wszerz i wzdłuż piękną okolicę, w której mieszkałem. Wystarczyło kilka minut, by znaleźć się pod wpływem zielonych łąk, zimnych jezior, niezbadanych do końca torfowisk, malowniczych pagórków i wszystkiego tego, co tam jeszcze było i pędziło swoje niezależne i intymne życie. Niezwykłość krajobrazu - podkreślały pory roku w oprawie światła z mieszanek chmur i czystego nieba. Częste przechadzki pokazały, że to samo miejsce za każdym razem wygląda inaczej. Przynajmniej - potencjalnie inaczej. Raz intrygująco w detalach, innym razem - zaskakując ogólnym wrażeniem. A czasami, to inność zamienia się w wyjątkowość. I tak sądzę, że na te chwile warto czekać najbardziej. W pięknych miejscach. A te miejsca, to Każdy ma Swoje.
|