Tydzień po tygodniu. Godziny. Minuty i sekundy. Odmierzamy czas - a on biegnie dalej. Nietrudzenie, niezmiennie. Chociaż odnosimy wrażenie, że raz szybciej - raz wolniej. Szybciej, gdy chcemy, by nie przeminął, wolniej - gdy chcemy mieć coś już za sobą. Kolejna względność? Czy tylko takie nasze czasu, z gruntu fałszywe wyobrażenie? Czy technika fotografii wskazuje na to, że nie potrafimy być obiektywni? Nie. Czas jest jednolity ale poddaje się manipulacjom nastrojów. Spytam: czy pamiętacie tablice naświetleń? Takie ruchome kółka z oznaczeniami czułości, czasu i przysłony? Albo światłomierz? W każdym z tych mierników to wypadkowa dwóch z trzech wartości określa ostateczne, prawidłowe rozwiązanie. I za każdym razem to czułość przyrządu jest najpierwsza i najważniejsza. Pozdrawiam. :)