Tak siedzę sobie dzisiaj przy późnej, listopadowej sobocie i tak czas sobie lekko i sprytnie upływa. A fotografie? Może jutro, za dnia pomyślę. Na razie brak mi odrobinę motywacji. Poza tym sprzęt trochę niedomaga. No cóż. Wczoraj, udało mi się zdobyć album fotograficzny: "Kraków" Edwarda Hartwiga z przedmową Jerzego Broszkiewicza. Rocznik 1964. Kolejny raz przekonuję się o wyjątkowości fotografii. Wspaniały wehikuł czasu, pamięć absolutna, wspomnienia do potęgi. A to tylko zapis światła! Tak. Wydobywanie z mroków pamięci to szczególna specjalność...